dzień budowy
Witam ponownie,
Działamy dalej :-)
Wybraliśmy technologię, o czym pisałem w poprzednim wpisie. Następnie szukaliśmy projektu domu, który by nam odpowiadał. Jak chyba każdy, godzinami ślęczeliśmy z Kamilą (no i z Kubą) nad ekranem komputera i wybieraliśmy projekty. Z czasem już nam się mieszały te projekty. Z nadmiaru wyboru zaczęło nas to już trochę nudzić. Braliśmy pod uwagę koszty budowy, koszty późniejszej eksploatacji oraz przestrzeń i wygodę użytkowania. Projektu Z71D nie braliśmy w ogóle pod uwagę, bo w kryteriach wyszukiwania wpisywaliśmy powierzchnię minimum 100m2.
W międzyczasie szukaliśmy wykonawcy. Odwiedziłem kilka firm budujących w tej technologii. Dojechałem nawet do okolic Krakowa, tam także oglądaliśmy jakiś domek budowany przez jakąś firmę z tamtych rejonów. Rozmawiałem z wykonawcami i powiem Wam, że bardzo wiele można się nauczyć z takich rozmów. Różni wykonawcy zwracali uwagę na różne rzeczy w trakcie ich budowy. Jeśli wyciągnie się mądre wnioski z takich rozmów, to naprawdę można nabyć fajnej wiedzy na ten temat.
Wykonawcę, któremu zaufaliśmy, spotkaliśmy przez przypadek.Rozmawiając ze swoim klientem z Przysuchy k/Radomia (bo ja z okolic Radomia jestem) dowiedziałem się, że mieszka w domu drewnianym. Pojechałem do niego,rozmawiałem o tym, jak mu się mieszka, jak budował itp. aż wreszcie padło pytanie - Kto Panu ten dom budował? Dostałem namiary na człowieka, skontaktowałem się z nim i pojechaliśmy porozmawiać. Pan Paweł, bo tak ma na imię, ujął mnie swoją wiedzą, doświadczeniem i pragmatycznym podejściem do tematu. Przyznam, że zadałem mu kilka podchwytliwych pytań, na ile pozwalała mi moja dotychczas zdobyta wiedza. Gość tylko utwierdził nas w przekonaniu, że jest uczciwym człowiekiem z ogromną wiedzą. Zbudował już ok. 30 domów, w większości na terenach przysuskich. Tam się urodził, wychował, mieszka i żyje. Powiedział nam takie zdanie: "Panie Piotrze, gdybym źle budował domy, to bym już tutaj nie mieszkał. Ludzie by mnie stąd przegnali". Powiózł nas później do kilku domów na terenie Przysuchy, które zbudował. Rozmawiałem z ich
mieszkańcami a wielu z nich mieszka już w tych domach po kilkanaście lat. W końcu Pan Paweł zawiózł nas do domu, który był w trakcie budowy. Był już wykończony na zewnątrz a przed wykończeniem wewnątrz. Był to dom Z71D.
Z wyborem projektu zawsze jest problem taki, że nie jesteśmy w stanie sprawdzić organoleptycznie, jaka jest wielkość poszczególnych pomieszczeń i jak czulibyśmy się w takim a nie innym układzie. W naszym przypadku ten konkretny domek bardzo nam się spodobał i stwierdziliśmy, że jest dla nas wystarczająco duży i nie za mały. Podjęliśmy decyzję, że taki zbudujemy. Pan Paweł podał nam numer projektu i wycenił nam budowę tego domu. O tyle dobrze, że dokładnie wiedział, ile będzie kosztował.
Kupiliśmy więc projekt, zrobiliśmy jego adaptację (wywaliliśmy pokój na dole i wyszedł piękny, duży salon, usunęliśmy boczną wnękę na taras, co jeszcze ten salon nieco powiększyło. Wyjście na taras zrobiliśmy na tylnej ścianie). Złożyliśmy papiery o pozwolenie do urzędu i zabraliśmy się za zrobienie dokładnego kosztorysu budowy. Wiem, że wielu z Was
powie – nie da się wszystkiego przewidzieć i wyliczyć. I wielu z Was będzie miało rację. Uważam jednak, że należy taki dokładny kosztorys zrobić, bo jak się ma plan, to się go realizuje a jak się planu nie ma, to…..
Poza tym kosztorys był mi niezbędny do ubiegania się o kredyt. Stwierdziliśmy z Kamilą (i z Kubą), że musimy wziąć tak wysoki kredyt, który pozwoli nam na wykończenie domu wewnątrz, zewnątrz ale także, co uważam za bardzo ważną rzecz – na wykonanie ogrodu, kostki, wiaty samochodowej, altany. Uważamy, że jak nie zrobimy tego w trakcie realizacji inwestycji, to później będzie bardzo ciężko – wręcz niewykonalny temat. Nie chcemy żyć na „placu budowy”. Oczywiście wysokość kredytu zależy także od naszej zdolności kredytowej, więc musieliśmy się trochę pogimnastykować z tym „wyposażeniem”. Ważna rzecz, to do Waszej wiadomości, że wysokość przydzielanego kredytu nie jest jednak tylko uzależniona od zdolności kredytowej, ale także od hipotetycznej wartości nieruchomości po jej wybudowaniu. Dlatego ciężko nam było znaleźć bank, który dałby nam tyle pieniędzy ile byśmy chcieli (wiadomo, domek nieduży, miejscowość pod Radomiem, więc tereny nieszczególnie drogie. Wartość szacunkowa naszej nieruchomości była generalnie
niższa od wartości kredytu, który chcieliśmy wziąć).
Uważam, że kredyt hipoteczny jest najtańszą formą pozyskania pieniędzy. Dziwię się ludziom, którzy starają się wziąć najmniejszy możliwy kredyt, bo wyliczą sobie budowę po najniższych kosztach. Kostkę brukową, ogród to jakoś się później zrobi. Pieniędzy w końcu brakuje na podstawowe rzeczy, nie można zamknąć budowy i dobiera się kredyty gotówkowe, które są dużo droższe od hipotecznych. Jak się w końcu uporają ze zdobyciem dodatkowych środków i uda im się tą budowę zamknąć to i tak mieszkają „na placu budowy”, bo obejście jakoś się zrobi kiedyś…
Proszę mnie źle nie zrozumieć, oczywiście są przypadki, że ze względu na zdolność kredytową nie można wziąć więcej niż dają. Nic wtedy nie zrobimy, trzeba sobie radzić z tym co się ma. Ja mówię o tych, którzy z wyboru biorą mały kredyt „żeby mniejszą ratę płacić”. A uwierzcie mi, jest takich ludzi dużo, bo sam mam takich znajomych.
Z kredytem to też była jazda, ale to w następnym wpisie. Opiszę jak to wszystko załatwiliśmy i dlaczego takie a nie inne decyzje podjęliśmy
Koszt wybudowania domu z wykończeniem zewnętrznym, oraz z wewnętrznym (tzw. stan deweloperski) – bez fundamentów - wycenił mi Pan Paweł. W wycenie wypisał mi dokładnie wszystkie składowe i materiały z dokładnymi ilościami (nawet dokładną ilość kilogramów gwoździ i wkrętów). Umówiłem się z nim, że wszystkie materiały on będzie kupował, bo ja nie za bardzo mam na to czas. Stwierdziliśmy jednak, że większe rzeczy, jak np. płyty OSB blachy obróbkowe itp. to zrobię rozeznanie sam. Jeśli uda mi się zdobyć taniej jakieś produkty, to je kupię ja, jeśli nie, to nie będę sobie głowy zawracał. Oczywiście sam musiałem wybrać dach (padło na gont bitumiczny GAF, naszym zdaniem piękny – zobaczycie później na zdjęciach jak się prezentuje), okna (z tymi miałem przejścia – opiszę to w późniejszych wpisach), elewację zewnętrzną, drzwi itp.
Wszelkie przygotowania, obliczenia i papierologię robiliśmy w 2014 roku. Uwierzcie mi, sporo czasu na to poświęciłem, ale z perspektywy czasu nie żałuję, szczególnie zrobionej wyceny. Dużo dzwoniłem po wykonawcach i dostawcach. Nie polegajcie tylko na internecie, bo to nie jest miarodajne. Ceny w internecie najczęściej nie zawierają „innych” kosztów produktu, które na pewno trzeba ponieść. W osobistej rozmowie wychodzą takie rzeczy. Należy dużo pytać a nie tylko czytać. Do wyceny przyjmowałem raczej te wyższe ceny aniżeli niższe. Teraz, na półmetku budowy bardzo mało jest prac, na które przekroczyłem budżet a sporo jest takich które przeszacowałem. Bardzo miło jest patrzeć wtedy na tabelkę. I właśnie wtedy, jak zdarzą się nieprzewidziane koszty, a zdarzą się na pewno, to w ogólnym rozrachunku wyjdzie dobrze.
Uf, na dzisiaj starczy bo Kamila dzwoni, że obiad gotowy. Później dołożę skan adaptacji oraz nasz projekt zagospodarowania terenu wokół domu (Kuba kolorował).
Do zobaczenia.
buduje Z71