lubelskie
dzień budowy
wygląda to jak egipski labirynt, choć trudno się w nim pogubić. a może bardziej jak stanowisko archeologiczne, z tym że niestety nie wykopaliśmy nic cennego. ekipa pana Andrzeja w 1,5 dnia dokopała się do 1,5 metra poniżej stanu zero. dokopała się ręcznie, bo - jak twierdzi Pan Andrzej - wtedy jest dokładniej i idzie mnie betonu. mnie takie podejście się podoba.
rano przywieźli stal na ławy fundamentowe: 660 kg prętów fi12, 200 kg prętów gładkich fi6 i 20 kg drutu wiązałkowego. to, co powstało w ciągu kilku godzin, można zobaczyć na zdjęciach. Panowie nawet nie chcieli gotowych strzemion; wszystko przycinali i gięli na miejscu.
na dwóch zdjęciach widać centrum dowodzenia. Stół na wysoki połysk odzyskany od dziadka mojej małżonki (może to się wydawać dziwne, ale jeszcze w minioną niedzielę jedliśmy przy nim rodzinny obiad) i dwa matowe taborety z piwnicznego odzysku.
zgodnie z ludowymi wierzeniami pod ławą fundamentową, w miejscu gdzie w przyszłości będzie stał kominek, zakopałem oburęcznie 1-złotową monetę do góry orzełkiem. może ktoś kiedyś ją odkopie, byle to nie było za życia mojego, moich dzieci, wnuków, prawnuków i innych pra pra pra.
zakopałem oczywiście na szczęście.