mazowieckie
dzień budowy
Wczoraj był ciężki dzień. Zarówno dla nas jak i zaczątków kuchni. Kończyliśmy montaż szafek, żeby nie było - jeszcze daleka droga przed nami - ale postępy już widać.
Z tych postępów - zostały skręcone i postawione dwie białe szafy, które docelowo powinny być przymocowane do ściany. No i tu jest słowo kluczowe - przymocowane. Ponieważ nie były, zaliczyliśmy - ja i mój partner - przygniecenie przez nie. Najlepsze jest to, że najpierw ja oberwałam szafkami, a za jakąś godzinę mój facet, który sam ich nie przymocował, wiedział, że nie są stabilne no i popełnił ten sam błąd co ja. Efekt - siniaki, podarta tapeta, wyrwana śruba łącząca szafki. Podłoga przeżyła, chociaż przejechaliśmy po niej dwukrotnie ostrymi metalowymi nóżkami.
P.S. dobrze, że w domu był teść, który zdejmował z nas te szafki; gdyby nie on straty byłyby większe. Ja w życiu bym ich z siebie nie zdjęła i albo bym stała z nimi na plecach przez kilka godzin dopóki ktoś nie zainteresowałaby się moim losem (oczywiście w takiej sytuacji przenośni telefon jest kilometry od nas), albo, próbując się wydostać, zdemolowała bym całą kuchnię.
Zdjęcia:
Wersja z białymi 2 szafkami, która runęła wraz z nimi.
Piękna tapeta (1), tragedia (2), tapeta po naprawie (3) - czy ktoś znajdzie różnicę między wersją 1 i 3 ? :). Całe szczęście, że na tej ścianie będą te duże szafy (już trzy, nie dwie) i wypadek zostanie zasłonięty. W innym przypadku trzeba by rwać tapetę i zakładać nową.
Z dobrych wiadomości - mamy lodówkę :) i drzwi (nie wszystkie, ponieważ w fabryce się pomylili i 3 sztuki były pomylone lewe z prawymi).