mazowieckie
dzień budowy
Okres okołoświąteczny był dla nas bardzo pracowity. Efektem tego są balustrady wewnętrzne i zewnętrzne - świetna ekipa młodych chłopaków, która robi dobrze, w cenie do przyjęcia, jest sumienna i do tego posprząta po robocie. Będą jeszcze robić balustrady francuskie.
Poręcz wewnętrzna będzie pomalowana bejcą od belek w sypialni.
Oraz szafy w sypialni, w korytarzu na dole, w pralni i w garderobie na górze - szafy z ikea, skręcane przez nas - jeszcze niedokończone z powodu wadliwych prowadnic do szuflad i niezamówionych drzwi - czekamy na promocję, może będzie w najbliższym czasie. Wyposażenia paxów zakupione za połowę ceny :). Oczywiście paxy musiały być dostosowane do skosów oraz do np. do szafy elektrycznej a mówiąc prościej ucięte i wycięte w paru miejscach. W sypialni stoją oryginalne, nie poprawiane :).
Dokończyłam również malowanie pokoju dzieciaków - na razie zdjęcia robocze z taśmami malarskimi i foliami.
Położyliśmy tapetę w holu na górze i w gabinecie na dole.
Gdzieniegdzie poszedł siwy kolor na ściany. Mała dygresja - farby były tikkurilli - zarówno białe jak i kolorowe no i z tymi kolorowymi było różnie. Nie wiem od czego zależy - pewnie od pigmetów, ale siwą malowało się bajecznie - dwie warstwy i kolor równy. Podobnie z niebieską, chociaż trzeba było się bardziej starać. Żółtozielona - dramat. Pięć warstw i nadal maziaje.
W pokoju dzieciaków kawałek ściany został pomalowany farbą magnetyczno-tablicową firmy rust oleum. Podobno najlepsza z tego rodzaju farb. Porównania nie mam, ale malowało się źle. Chlapała na lewo i prawo, miały wystarczyć 3 warstwy, a przy 4 magnesy słabo trzymają. Piątej nie będzie!
O wydajności z opakowania można pomarzyć - na ten kawałek poszło 1,5 puszki farby. Zostawiłam jeszcze tę połówkę na wszelki wypadek. Może się złamię i pomaluję piąty raz.